11 października 2012

8. It's funny how I never felt so high!

Kolejny na siłę, krótki i głupi. Baby, have fun!





Wybiegłam. No dlaczego? Już było dobrze, już się układało, to się musiało spierdolić! Usiadłam na krawężniku przed barem. Jebane zrządzenie losu. Chciałam w coś uderzyć, rozwalić coś; akurat przede mną leżała butelka po Nightrain'nie. Nie rozmyślając zbytnio, wstałam i cisnęłam butelką przed siebie. Szkło rozbiło się na drobne kawałeczki, przechodzące dziwki gapiły się na mnie jak na idiotkę.
-Czego?!- warknęłam na nie. Szybko podeszły do jakiś chłopaków, odsuwając się ode mnie.
Poczułam rękę na ramieniu, jak oparzona odwróciłam się; To Duff McSkurwysyn!
-Możemy pogadać? - zapytał, lekko wystraszonym głosem
-Nie. - Rzuciłam i zaczęłam kierować się w stronę parku, leżącego po drugiej stronie ulicy.
-Ale ja chcę pogadać-  chwycił mnie za rękę i przyciągnął do siebie. - I pogadamy.
-Oh, twoje zdanie mnie tak jebie, że chyba za chwilę dojdę. Cześć! - chciałam przejść na drugą stronę ulicy, ale ZNÓW złapał mnie za rękę.
-Znalazła się pani Uciekinierska, hmm?
-I kto to mówi?! Mało Ci jeszcze? Mało? Może chcesz więcej pieniędzy? Proszę bardzo! - sięgnęłam do kieszeni i wyjęłam kilka dziesięciodolarówek. Rzuciłam nimi w jego twarz- Coś jeszcze? Może mam Ci wskoczyć do łóżka?
-Uspokój się, proszę...- zebrał pieniądze i podał mi do ręki.
-Pierdol się McKagan. Mało przez ciebie sukinsyny cierpiałam? Potraktowałeś mnie jak szmatę.- ostatnie słowo wycedziłam. - Idź sobie na dziwki, idź. Może są inne tak naiwne jak ja...
-Nie idę na kurwa dziwki, bo chciałbym przeprowadzić tą jebaną rozmowę, a Ty mi to utrudniasz!- krzyknął
-Ah tak? W takim razie idę. Po co mamy gadać? Tak by the way, czy my mamy o czym ? - podniosłam brew i złagodziłam ton. - Do widzenia.
W końcu bez zatrzymania ruszyłam przed siebie. Nie, nie idę do parku, nie teraz. Hmm, kogo my tu mamy? Diler? A co mi tam...
Podałam mu plik dolarów, popatrzył na mnie, przeliczył kasę i uśmiechnął się.
-To czego chcesz?
-Kokę.
-Dobra- zaczynał szukać po kieszeniach
-I trochę heroiny, tylko lepszej... I Brownstona.
-Dopłacić, szybko.
Przewróciłam oczami, no co mam zrobić? Dopłaciłam i wzięłam towar.
Dobra, to teraz gdzie? Mmm, ten park wygląda ciekawie! A chuj, idę tam. Park był... no w sumie to było cholernie ciemno, więc nie widziałam jaki jest. Na przeciwko był bar The Rainbow, widziałam wszystkich wychodzących i wchodzących tam, ale nikt nie widział mnie. Idealne miejsce na małe kokainowe co-nieco.
Przygotowywałam pierwszą kreskę, kiedy nagle zauważyłam, że Pat wybiega z  baru. Za nią Axl. Potem Izzy, wszyscy nerwowo się rozglądali. Chyba kogoś szukali. Alice, kretynie...może ciebie szukają?
Aaa, dobra durny głosiku w mojej głowie, czas na kreskę! Chwila, i już po wszystkim...Ta błogość...
Coś za mało tej 'błogości', jeszcze jedna porcja nie zaszkodzi! Szast-prast! Kolejna kreska wciągnięta...
Zaczęłam się śmiać, wręcz dusić ze śmiechu. No dobra, jeszcze trochę mi nie zaszkodzi, ostatnia, malutka kreseczka.  Jak miło że nikt nie miał ochoty chodzić w nocy po parku! W powietrzu roznosił się zapach koki, nagle zobaczyłam jakąś postać biegnącą w moją stronę..Łosz kurwa, to 2 osoby, albo 3? Ah, te dragi! Widzę dym, kolorowy. Jest wszędzie, otula drzewa, latarnie, ławki.. Tajemnicze postacie zaczęły mnie szarpać, chyba coś do mnie mówiły. Nagle ten dym zaczął otulać postacie, wydawało mi się że się duszą. Zaczęłam biec, gonił mnie tęczowy dym. Popatrzyłam za siebie; tamte postacie też biegły, widać również bały się dymu. Nagle przede mną pojawiło się urwisko- stałam nad przepaścią. Tęczowa chmura była za mną, nie było innej ucieczki. 3 postacie biegły do mnie. Krzyczały coś, chyba żebym skoczyła, więc to zrobiłam. Myślałam że zginę, a jednak nie... Na dnie był ocean Jack'a Daniels'a, pływałam z delfinami w najcudowniejszym oceanie na świecie. Dalej nic nie pamiętam, kojarzę tylko jak jakiś statek mnie wyciągał z wody.





-To co z nią robimy?
-Jak to co? Niech się obudzi, potem zobaczymy...



Otworzyłam oczy, światło strasznie mnie raziło.
-Czy ktoś może zasłonić tą jebaną roletę?!- warknęłam
-O popatrz, obudziła się nasza Drag Queen! - popatrzyłam na osobę mówiącą, to był Izzy
-O co wam do kurwy nędzy chodzi? - łeb mnie bolał, o matko, zaraz umrę!
-Czyli nie wiesz co wczoraj robiłaś, tak?- spojrzał na mnie krzywo Axl- Kto Ci tą chujnię sprzedał?
-A możesz jaśniej!?- podniosłam głos- Łeb mnie boli, jeśli macie ochotę bawić się ze mną w zgadywanki, to ja podziękuję i sobie pójdę.
Wstałam z łóżka, poszłam do kuchni. O, ananas, super. Pokroiłam go, zjadłam i wróciłam do łóżka. Wróć! Gdzie ja jestem? Gdzie jest mój wyjebany w kosmos pokój?
-Gdzie ja do kurwy nędzy jestem?- zapytałam lekko przerażona.
-W Hellhouse skarbie- syknęła na mnie Pat. - Byłaś na takim haju, że nie byliśmy w stanie przenieść do naszego mieszkania. - Była ewidentnie zła.
-Jakim haju?
-Czyli księżniczka nie pamięta, super.- Wtrącił się Axl - No wiesz, narkotyki, haj.. Te słowa raczej nie są Ci obce.- Dodał.
-No to kurwa przesadziłeś. Ciekawe, znowu zaczynasz się mną interesować? Ponownie chcesz grać moją matkę? Odpierdol się po prostu...- rzuciłam  i wyszłam z tego 'czegoś' co Gunsi zwali domem.
W progu natknęłam się na kogo? NA DUFFA. Super.
-Cześć.- przywitał  się
-Spierdalaj. -wiem, jestem 'taaakaaa złaaa', ale nie miałam ochoty na kolejną kłótnię.
-Gdzie wczoraj poszłaś? - No kurwa kolejny ciekawski!
-Przejść się. A co?
-Nic, tak tylko pytam. Wszystko w porządku? - złapał mnie za rękę.
Co mam Ci powiedzieć? Właśnie obudziłam się w jakimś piekielnym domu, wczoraj nie wiem co się ze mną działo, ponownie zaczęłam brać dragi, głowa mi zaraz wybuchnie, pokłóciłam się z przyjaciółmi, spotkałam ciebie,  nie mam kasy...
-Tak wszystko ok. - rzuciłam.
-Ej, wiesz, jeśli chciałabyś pogadać to...
-Dzięki na razie nie skorzystam, cześć.
Kierowałam się do domu, miałam wszystkiego dosyć, a była dopiero 11 przed południem. Co by tu robić? Pójdę do Teda, posiedzę u niego w sklepie muzycznym. 10 minut potem stałam już przed drzwiami sklepu, otworzyłam je.
-Cześć Ted. - wysiliłam się na uśmiech.
-Alice? Hej! I jak, byłaś na koncercie? - był w dobrym nastroju, może poprawi mój.
-Tak byłam, nie widziałam Cię. - spojrzałam do pudeł- Hmm...Nowa dostawa? - Tak, ciuchy zawsze poprawią mi humor!
-A ja cię widziałem, miałem podejść, ale wybiegłaś. Pomyślałem, że nie będę Ci przeszkadzał. - Zaczął wyciągać bluzki z kartonów- Tak, nowy...Tyle tu tego jest...Masakra.
-Pomóc Ci z tym? Lubię grzebać w ciuszkach- uśmiechnęłam się, tym razem szczerze.
-Jeśli chcesz, to proszę bardzo. Poukładaj je zespołami, tylko alfabetycznie! Ja zaraz wrócę! - zawołał i schował się na zapleczu.
Zapach farby do tkanin, wszędzie gitary, płyty...Istny raj! Porozkładałam te koszulki, jedną schowałam do torby. No co? Za taką pracę się chyba należy, nie? Ted wrócił z talerzem kanapek i dzbankiem kawy.
-Co to? - zapytałam, pokazując na talerz.
-Lunch, chodź zjesz ze mną. - ruchem ręki kazał mi usiąść. Nie jadłam nic od... wczorajszego popołudnia, byłam cholernie głodna. Jedz ładnie Al, nie rzucaj się na jedzenie. Ted nalał mi kawy do filiżanki, łał, spodziewałam się chamskiego kubka!
-Z mlekiem i cukrem?
-Nie, ja piję czarną. Dzięki - wzięłam od niego kubek.
Gadaliśmy przez dobre pół godziny, kiedy nagle zapytał o koncert.
-A jak Ci się podobali ci, no...Guns n' Roses?
-Wiesz...hm..Dobrze grają. - za wszelką cenę chciałam unikać tego tematu.
-Tylko?
-Grają bardzo dobrze, lepiej?
-Wybacz, nie chciałem...
-Nie, spoko. Mam jakiś...dziwny dzień...
-Rozumiem, za to opowiem Ci coś śmiesznego!
-Dawaj! - uśmiechnęłam się.
-A więc wczoraj po koncercie chodziłem sobie po parku... No i nie uwierzysz, jakaś dziewczyna, mniej-więcej twojego wzrostu, chyba lekko przyćpała. - Osz kurwa. On mówił o mnie, teraz mnie olśniło.- No i goniła jak nienormalna po parku, znajomi ją gonili, a ta wrzeszczała coś o 'tęczowym dymie który ją goni', szaleństwo nie? - Ted zaczął się śmiać, a ja nerwowo rechotałam.- A potem, słuchaj, to najlepsze: Wpadła do fontanny, darła się że pływa w Jack Danielsowym oceanie z delfinami! - Ted ryknął śmiechem- Hahaa, nie śmieszy cię to? - skrzywił brwi.
-Nie, śmieszy, tylko... Ja sobie... przypomniałam coś, coś ważnego. Dzięki za kawę i kanapki, do zobaczenia!


No to zajekurwabiście. Brawo Alice, brawo!



2 komentarze:

  1. U mnie nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero teraz miałam czas przeczytać. Ha Ha tęczowy dym i ocean Danielsa XD To dziewczyna popłynęła... Duff ty ciulu, czemu nie mogłeś jej zatrzymać na siłę,przygwoździć do ławki i pogadać, a nie sobie odpuścić.
    U mnie nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń