Przepraszam, nie wiem co to ma być. Krótkie i... Dziwne. Muszę chyba zrobić sobie małą przerwę...
Przepraszam Was, każdego czytelnika z osobna - Mam jakiś cholerny brak weny.
I znów tłumaczę się tym samym, i znów nie ma rozdziału na czas i znów nic to nie pomoże.
Przepraszam Was. Chciałam jak najlepiej, ale postawiłam sobie belkę za wysoko. Nie potrafię pisać o rzeczach radosnych. I to kolejna rzecz, za którą chcę Was przeprosić - Rzygacie tym smutkiem, tą melancholią, tym bólem. Ja też. Ale nie umiem inaczej.
Dziękuję Wam za komentarze, za te nominacje... Jesteście najlepsi na świecie. Dziękuję i przepraszam.
Jak byś się czuł, gdybyś widział jak całe Twoje dotychczasowe życie sypie się jak domek z kart?
Kiedy bliska Ci osoba wbiłaby Ci nóż w plecy, a potem wyjęłaby go i przebiłaby Twoje serce? Twoje połamane, zepsute serce? Jakbyś się czuł?
Jakbyś się czuł, gdyby ktoś bliski tak zwyczajnie się odwrócił?
Gdyby ktoś, kogo darzysz jakimś nieokreślonym uczuciem jest właśnie reanimowany w karetce, a Ty nic nie możesz zrobić?
Gdyby ktoś Cię tak bardzo upokorzył, zmieszał z błotem... Czy walczyłbyś dalej? Czy dałbyś sobie spokój?
Czy machnąłbyś tylko ręką i powiedział 'Mam dość, więcej nie potrafię'? Czy umiałbyś się podnieść?
Łzy mieszały się z dużymi kroplami deszczu, rozmazując resztki jakiegokolwiek makijażu. Stałam na chodniku niemalże sparaliżowana, trzymając kurtkę w ręku. Zamiast ją ubrać, to ściskałam ją w dłoni tym mocniej, im zimniej mi było. Mgła powoli opadała, a deszcz padał coraz słabiej. Patrzyłam w jeden punkt, marząc o powrocie karetki z przytomnym już Stevenem. W oddali usłyszałam kroki, co chwilę przerywane to chlapnięciem z kałuży, to postojem. Wykrzykiwano głośno i błagalnie moje imię, a chwilę potem słyszałam je coraz wyraźniej. Kilka głębokich, szybkich oddechów za moimi plecami. Czyjaś dłoń na moim ramieniu.
-Alice... - szepnął Rudy, przybliżając mnie do siebie. Zmieniłam miejsce, wciąż sztywno stojąc. Moim punktem, w który nieustannie się patrzyłam, była znikająca na horyzoncie droga. -Po co tu przyszłaś?
-Steven. - drgnęłam lekko, pokazując palcem na oddaloną o kilkadziesiąt metrów drogę. -Tam.
-Gdzie? - przymrużył oczy, przypatrując się we wskazany punkt. -Nie ma go tam.
-Ste-Steven... - rozpłakałam się jak dziecko, siadając na zimnym i mokrym asfalcie. Chłopak złapał mnie za ręce, ale nie chciałam wstać. Kucnął obok mnie, odgarniając włosy z mojej twarzy.
-Choć, wracamy. On się nie zgubi, spokojnie. - pokiwałam głową przecząco. Chciałam krzyknąć, że zabrali go do szpitala, ale nie miałam siły, ani odwagi. Słowa znów stanęły w gardle, i nic nie mogłam z siebie wykrztusić.
-Stevie... - ukryłam twarz w dłoniach, płacząc coraz bardziej. To wszystko było tak bardzo pomieszane, zakręcone że nie potrafiłam tego ogarnąć. Nic nie trzymało się kupy. Ponownie.
-Alice, ja wiem że się martwisz, ale... - popatrzył jeszcze raz we wcześniej wskazane przeze mnie miejsce, rozglądając się za blondynem. -Ale to, że płaczesz, to...To nie pomoże. On wróci, obiecuję.
Pogłaskał mnie delikatnie po ramieniu, tak czule, spokojnie, ale... Po przyjacielsku.
I tego mi wtedy brakowało; przyjaźni.
Wstałam bardzo powoli, choć czułam się jak na karuzeli - wszystko wirowało w zawrotnym tempie. Lampy mieszały się z budynkami, a chłopak rozmazywał się coraz bardziej. Z paniki i strachu wtuliłam się w niego, starając się opanować mroczki przed oczami i rollercoaster w głowie.
I znowu czujesz tą bezsilność.
I znowu wiesz, że jesteś nikim.
I znowu zdajesz sobie sprawę, że nie powinnaś dostać drugiej szansy.
I znowu uświadamiasz sobie, że jesteś nikim. Tylko kolejną cegłą w murze.
I znowu dostajesz kopniaka w tyłek.
I znowu jest ktoś, kto chce Ci pomóc.
I znowu boisz się tej pomocy.
I znowu boisz się zaufać.
* * * *
Pomysłów tysiące, ale nie wiem jak przelać je na papier. Wrócę niebawem, obiecuję.
All we need is just a little patience...
ostatnia część i Duzzy porzygała się tęczą na dobre.
OdpowiedzUsuńTeraz nie mam żadnych wątpliwości do tego, że krew działa. Właśnie jakieś 5 minut temu pisałam tak samo, jak Ty tutaj.
Znowu ta cholerna pustka.
Znowu pada deszcz. Kiedyś znowu wyjdzie słońce. Znowu nadejdzie zima i znowu będzie lato. Znowu ktoś mnie skrzywdzi. Znowu zmusi do sztucznego uśmiechu. Znowu zabiorą mi serce. Znowu będą narzekać na idealne życia. Znowu zostanę cegłą w murze. Nie chcę. Ale na tym polega nasze życie.
Gówno zrobisz, i tak Cię wdeptają w ziemię.
Zło jest bardziej realistyczne.
Nie wiem co o tym sądzić... po prostu nie wiem. W zasadzie, to było coś takiego co zapełniło mój wieczny niedosyt. Tylko teraz nie pozwól żeby się to zmieniło. Jeszcze raz dziekuje za dedykację.
OdpowiedzUsuńSmutek jest straszny ale inspirujący. Słowa, które tworzy są napiętnowane nieszczęśliwym pięknem. Kto powiedział, że wszystko musi być długie? Poezja bywa krótka a wymowna.
OdpowiedzUsuńBiedna Alice. W życiu ciągle wszystko wraca. Każde cierpienie mimowolnie znowu staje przed oczami co jakiś czas i zatruwa codzienność, zabijając czas. To głupie wierzyć, że może być inaczej. Taki z nas gatunek, narkomanów strachu.
Mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie :)
Skoro uważasz, że tak będzie lepiej dla ciebie i bloga to go zawieś. Na krótko tylko mam nadzieję. Troszkę dramatyzujesz - mi, osobiście, bardzo podoba się ten rozdział i nie męczy mnie to, że nie ma tu nic radosnego. Słodzę ci jak cholera, ale prawda jest taka, że po prostu przelewam tak moje odczucia co do tego opowiadania. A teraz, jak sama mam kiepski (lekko mówiąc) humor to jeszcze bardziej doceniam twoją twórczość. Jest dobrze. Co do rozdziału - Steeevieee nieee!!! ;________; Tylko nie mój ukochany pudelek :C Fajnie, że jednak Al powoli zaczyna coś tak rozumieć swoje uczucia. A przynajmniej mam taką nadzieję choć jak będzie więcej zawirowań to będzie ciekawiej ;) Całość jest taka strasznie smutna, pełna goryczy i bólu i dlatego uważam, że jest piękna. Boshhh.. Chyba powinnam wcześniej chodzić spać i bardziej dotleniać mój mózg xD We love U :3 Jedno mi się nie podoba; Że to już koniec ;____; No, ale skoro piszesz, że masz kupę pomysłów to wierzę, że niedługo zaczniesz coś nowego co będzie równie świetne jak to. Kiedyś cię skrytykuje kurde, obiecuję! Ale najpierw muszę mieć powód...
OdpowiedzUsuń~ Draconis
Może i krótki ten rozdział, ale jak dla mnie świetny :) Ten klimat smutku i żalu ukazałaś idealnie. Wyobraziłam sobie jak biedna stoi i patrzy się za Stevenem. Axl jest taki kochany i uroczy, taki prawdziwy przyjaciel...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSzataniunieńka to urodzony artysta potwierdzone info
OdpowiedzUsuńDobra, Back of Bitch, Madafakersi! Czyt. - wróciiiiiiłam..xD
OdpowiedzUsuńI teraz nie wiem jak skomentować, bo nie pamiętam, co komentowałam ostatnio... Ehh, no więc tak..
Było pięknie, musiało się posypać. I szczerze mówiąc nie pomyślałabym, że przez McKagana. Myślałam, że on już więcej krzywdy wyrządzić jej nie może, ale najwyraźniej się pomyliłam, bo jest takim skurwysynem, że nie wie kiedy przestać. Tylko co miało znaczyć to 'nawrócenie' w szpitalu? Myslalam, że coś sobie uświadomił, a tu co? Dupa. Nie chciał, żeby umierała, bo... Chciał ją bardziej skrzywdzić? Tak to wygląda z mojego punktu widzenia. Jeszcze ta dziwka Michelle. Kiedyś tak ją lubiłam, jeszcze podczas podróży też ją darzylam jako taką sympatią, ale już mi przeszło. Kurwa, biedna Alice.. Biedny Steven.. Pierdolony McKagan.. Kochany Axl? A tu się zdziwiłam..xD Dobra, whatever, ale co z Adlerem??? :C Jej, no może i jest smutno, ale... Pięknie? Nie zawsze wszystko musi być szczęśliwe, bo to chyba nie tylko na tym życie polega. A Ty to zajebiscie oddajesz. Także jak potrzebujesz, to zawieś, ale przemysł to jeszcze..;)
Czekam na kolejny i pozdrawiam..;*
Zapraszam na nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńwww.the-flames-burned-out.blogspot.com
http://nothing-to-kill-or-die-for.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnoooowy :D
Doskonale wiem co czujesz. Brak weny i czasu to chyba najgorsze co może się przytrafić. Czasami myślisz że masz wreszcie pomysł, a kiedy przeczytasz to następnego dnia okazuje się, że to nic wartościowego albo że wgl nie o to ci chodziło. To doprowadza do szału, a nawet do tego ze masz dosyć pisania. Do tego dochodzi brak czasu zabierany przez cholerną szkołę i inne zajęcia ( po przecież nie samym bloggerem człowiek żyje). Dlatego czasem lepiej jest odpocząć.
OdpowiedzUsuńWiesz to jeden z moich ulubionych blogów. przeczytałam go z milion razy i za każdym razem jest tak samo zakurwisty. Na pewno będzie mi brakowało twojego pisania, ale wolę to niż żebyś w ogóle pożegnała się z tym blogiem. Dlatego jeżeli potrzebujesz przerwy to ją sobie zrób tylko błagam cię. Wróć kiedyś do tego opowiadania nawet jeżeli będziesz chciała je skończyć bo chyba najgorsze co można zrobić to uciąć opowiadanie w połowie i zostawić je na pastwę losu. Mam jednak nadzieję że już niedługo w wakacje będziesz miała więcej czasu i powrócisz z górą pomysłów. ;*
Zapraszam na kolejny rozdział i będę wdzięczna za komentarz ;)
OdpowiedzUsuńhttp://nothing-to-kill-or-die-for.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnowy c:
Kiedy ten nowy rozdział co ?:D U mnie nowy :P
OdpowiedzUsuńBiedny Steven, biedna Alice...kurcze mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy. Dobrze mieć takiego Axla obok siebie. Cudownie opisałaś cały ten klimat co nie jest łatwą sztuką :) To nic, że krótki ważne że dużo wnoszący :P oby tak dalej i czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńPrzepraszam cię niesamowicie baaardzo. ;___;
OdpowiedzUsuńNie przeczytałam, nie nadrobiłam nic, ale jak tylko mi wpadnie chwila czasu to wszytko przeczytam, nawet od początku!
Jestem tu tylko z informacją, dotyczy to wszystkich moich blogów.
http://dreams-with-wings.blogspot.com/2013/05/ratujcie-upadam-na-gowe.html
http://nothing-to-kill-or-die-for.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńnooooooooowy
Zapraszam na nowy rozdział :) http://the-flames-burned-out.blogspot.com/2013/05/rozdzia-19.html
OdpowiedzUsuńu mnie dodatek zapraszam :)
OdpowiedzUsuńnowy u mnie :)
OdpowiedzUsuńznowu nowy :)
OdpowiedzUsuńnowy ._.
OdpowiedzUsuń