DZIĘKUJĘ ZA PONAD 1000 WYŚWIETLEŃ, JESTEŚCIE CUDOWNI! Nie pomyślałabym, że ten chłam będzie ktoś czytał!
Baardzo krótki, urodzinowy rozdział. Dziękuję wszystkim za życzenia i te boskie rysunki od Sue i od Patrycji-Virginii. Steven i Slash już wiszą na ścianie! ;*
Przepraszam za błędy, bo pewnie są.
Przetarłam oczy. Co się wczoraj działo? Pamiętam tylko urywki, migawki. Była impreza, to jeszcze kojarzę. Potem w cholerę wódki, Danielsa i Nightraina. Prochy też były. I tamta orgietka. Osz kurwa, orgietka. Obok mnie leżała Pat, Dave, Slash i Sebastian. Ten ostatni był wtulony we mnie. ON BYŁ WE MNIE WTULONY, JEBAŁAM SIĘ Z BACHEM! Moje powieki były tak cholernie ciężkie, zasnę jeszcze na chwilę.
Obudziły mnie jakieś szarpnięcia. Ktoś zaczął mi związywać nogi i ręce.
-Ej kurwa co...-nie dokończyłam, bo zawiązano mi buzię. Oczy też zostały przykryte. Zaczęłam się rzucać i kopać, więc dostałam od kogoś w tyłek. Zajebioza. Jeżeli się nie mylę, to podniosły mnie 2 osoby i zniosły na dół. Wrzucili mnie chyba do samochodu i zaczęliśmy jechać. Matko, czy te prochy jeszcze działają? Słyszałam tylko stłumione krzyki typu "W lewo skręć chuju" , "Weź kurwa tą gitarę!" ...
Po kilku godzinach osóbki-porywacze raczyli wyciągnąć mnie z auta w którym waliło szczurem na ciepły piasek. Odwiązali mnie ze wszystkich szmatek i zaczęli się szczerzyć. Wszyscy po kolei : Pat, Axl, Steven, Duff (On się do mnie uśmiechał, noł łej!), Slash, Izzy ,Sebastiani Sue.
-Mogę wiedzieć co my robimy na...plaży? - rozejrzałam się. -W listopadzie?
-WSZYSTKIEGO KURWA NAJLEPSZEGO ALICEEE! -krzyknęli chórem.
O fuck, 5 listopada, urodzinki moje.
-O jejku, dzięki Wam. -wstałam i przytuliłam wszystkich. McKagana też, naciągało mnie, ale się poświęciłam. -Ale musieliście mnie tu wywieść? W domu też by było ok....
-Ale w domu nie zjadłabyś tortu na plaży! -uśmiechał się szeroko Adler.
-Stevie, musiałeś wygadać o torcie? -Popatrzyła na niego Pat. -A więc mamy zajebisty tort, ale musimy go zjeść szybko, bo zaraz się rozpłynie. -dziewczyna popatrzyła na turlających się po piasku Slasha i Axla..-I będzie cały w piasku.
-Dobra! To co, jemy fuckers? -zapytałam z bananem na twarzy.
-Jemy jemy. Głodny jestem. - odpowiedział Sebastian.
-Pat czekaj. Wszystko pięknie, ładnie, ale ja nie mam stroju ani nic...
-Dlatego ciocia Pat się tym zajęła. Wskakuj w ten kostium bejb. - rzuciła mi bikini. Czy ta dziewczyna nie jest boska?
-Dziękuję. Za wszystko. -uśmiechnęłam się. -Pat?
-Hmm? - zaczęła kroić torcik w Vanie.
-Pamiętasz co się wczoraj działo?
-Hhaha, tak mniej-więcej. -popatrzyłam na nią. -A więc była niezła orgia...
-To wiem, ale możesz mi powiedzieć z kim się jebałam? -mówiłam cicho, żeby nikt po za nią nie usłyszał.
-Z Popcornem. - rzuciła.
-Serio? - usiadłam na piachu. Ale kurwa jazda.
-Serio serio. - podała mi kawałek tortu. -Wcześniej prawie z Bachem, ale biedaczek nie miał siły. Potem do Ciebie przyszedł i wtulił się w naszą Alice.
-Skąd Ty to wszystko wiesz, hmm? - zjadłam pierwszy kawałek ciasta.
-Wiesz, pijana byłam, ale tableteczek tak dużo nie wzięłam. -uśmiechnęła się do mnie. -Chłopaki, ruszyć dupska na ciastoooo! -krzyknęła. Natychmiastowo pojawili się rockmani.
-Ja chcę największy! -przepychał się Axl.
-No chyba cię synek pojebało, ja chcę największy! - wrzeszczał do ucha Axla Duff.
-Cipy, weźcie się uspokójcie.- warknął Slash. -Ja dostanę największy!
-Pat, pokroisz to w tym roku? - pytał niecierpliwie Izzy.
-No już już! Proszę, kawałek dla Stevena, dla Slasha, dla Duffa, dla Izzy'ego -podawała każdemu papierowy talerzyk z dużym kawałem ciasta. -Dla Sue, dla Sebastiana, dla Axla i dla mnie.
Kiedy ja ostatnio obchodziłam tak miło urodziny? Pamiętam moje 10, ciocia upiekła dla mnie tęczowy torcik, fajny był. Przyjaciele to wielki skarb. Kiedy zjedliśmy, przebrałam się w Vanie w strój kąpielowy razem z Sue i Pat.
-Idziemy do wody? -zapytała Sue.
-Czemu nie? Za to właśnie kocham L.A.; w listopadzie możesz śmiało kąpać się w ocenie! -uśmiechnęła się Pat. -Widzę że chłopcy są już w wodzie, idziemy! -zaczęła biec przez plażę do wody i zanurkowała w oceanie. -Kurwa ale zimna! -wrzasnęła -Ale zajebista! Chodźcie!
Wymieniłyśmy spojrzenia z Sue - biegniemy! Zanurkowałyśmy w chłodnej wodzie.
-Nie przesadzaj, nie jest taka zimna! -ochlapałam dziewczyny. Poczułam jak coś łapie mnie za kostki i ciągnie mnie w dół. Pod wodą otworzyłam oczy i zobaczyłam nurkującego Izzy'ego który chwycił mnie za kostki, Axla wciągającego Pat i Duffa który podpływał do Sue. Zaraz wszyscy byliśmy pod wodą. Wypłynęłam na powierzchnię z braku tlenu.
-Łosz kurwa, który mnie podtopił?! - zapytała Sue z niebieskimi kudłami na twarzy.
-Ja to zrobiłem. -uśmiechnął się Duff i lekko odklejał kosmyki włosów Sue od jej twarzy.
-Dupek. - odgarnęła włosy z twarzy i popchnęła McKagana do wody. Niestety, mierzącego 190 cm Duffa nie da się tak łatwo przewrócić, więc pomogliśmy dziewczynie. Chwilę potem basista leżał w wodzie.
-Ludzieee!! AAAAAA! - wrzeszczał Steven. -Pomocy!!
-Matko, Stevie co się stało? - wychodziłam z wody na plażę, gdzie leżał 'poszkodowany'.
-Meduza mnie jebła w nogę! Boliii, auuuu! - krzyczał.
-Ej, spokojnie. Pokaż tą nogę. - chwyciłam za jego łydkę.
-Ałaaaaaaa! -zawył. Matko boska, ledwo go dotknęłam!
-Stevie, coś ty do chuja pana zrobił? -wyszedł z wody Axl. - Znowu udajesz?
-Nie udaje, pedale jeden. -warknął na niego. Ooo, robi się ciekawie! -Alice, czy ja kurwa będę żył? -złapał mnie za ramiona i lekko potrząsł nimi.
-Tak, będziesz żył. -zaśmiałam się cicho. - Axl, w vanie może być jakiś bandaż albo maść na oparzenia?
-Bandaż tak, ale maść raczej nie...-podrapał się po głowie. -Pójdę poszukać. - Wiewiórka podeszła do auta i zaczęła grzebać w schowkach. Sue i Pat się opalały a chłopcy byli w wodzie.
-Chodź. - Adlerek cudownie wyzdrowiał i złapał mnie za rękę. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. -No proszę, wytłumaczę Ci. Chodź, póki Rudy nie widzi.
Złapał mnie za rękę i przebiegliśmy kawałek plaży koło klifu.
-Możesz mi wytłumaczyć, co to miało być? Martwiłam się. - trochę mnie wkurzył, przyznaję.
-Przepraszam. Ale chciałem Ci coś dać. -prezent. Kurwa kocham prezenty! Pobiegł z powrotem do Vana i zabrał jakąś czerwoną kulę.
-Co to? -zapytałam kiedy był już koło mnie.
-Róże. - uśmiechnął się. -Nie wiem, czy jesteś daltonistką, ale są czerwone.
-Stevie, widzę że są czerwone. Dziękuję Ci. -przytuliłam się do niego i złapałam bukiet w ręce. - Nie musiałeś.
-Ale to nie wszystko. - nie odrywał się ode mnie. Podejrzewam o co chodzi. -Kurwa..E..ładnie..pachniesz.
Geniusz, Stevie geniusz.
-Nie pierdol, mów o co chodzi. -uśmiechnęłam się.
-Podobasz mi się. -wiedziałam. Wiedziałam wiedziałam, wiedziałam. -Ale ja coś pewnie spierdolę. Więc...Czy Ty Alice..Kurwa, to jest całkiem trudne..-podrapał się po głowie nerwowo.
-Tak Stevie, chcę z Tobą chodzić. - powiedziałam, o dziwo szczerze. Wiem, brzmi to wszystko cholernie sztucznie i szczeniacko, ale co ja poradzę?
Popcorn wpił się w moje usta, szybki jest. Położył ręce na mojej talii i wciąż muskając wargi kierował w stronę morza. Upuściłam kwiaty na ziemię i zatrzymałam chłopaka.
-Za szybko? Kurwa, wiedziałem. Wiedziałem że coś spierdolę, przepraszam Alice...-odwrócił się zły na siebie i kierował się w stronę Vana.
-Stev! Czekaj, ej! - krzyknęłam. Ja jebię, a to podobno kobiety mają humorki! Pobiegłam za nim i wskoczyłam mu na plecy. Niefortunnie pierdolnęliśmy zwłokami o piasek. -Nie było za szybko. Wcale. - popatrzyłam na niego, ale odwrócił wzrok. -Kurwa, Adler! Po prostu myślałam, że chcesz mnie wrzucić do wody, temu Cię zatrzymałam. Przesadziłeś. -przewróciłam go na plecy i usiadłam na nim okrakiem. Od razu się uśmiechnął. -Nie licz na to na pierwszej randce, bejbe. -uśmiechnęłam się i zaczęłam go łaskotać. To zawsze działa. Stevie zaczął się rzucać, kopać i chichrać. Przewrócił mnie i teraz on zaczął mnie łaskotać, jak małe dzieci, wiem. Ale jakoś mi tego brakowało. Słońce zaszło za chmurami i zrobiło się ciemniej.
-Idę po róże, szkoda ich. - wstałam z piasku i powolnym krokiem, szłam brzegiem morza. Poczułam delikatne krople na twarzy, zaczęło padać. Podeszłam po róże i tym samym, wolnym krokiem szłam w stronę Stevena. Rozpadało się na dobre. Mój chłopak od 5 minut siedział jak wryty na piasku. Podeszłam do niego i kucnęłam.
-Delikatne, różane płatki pokropione listopadowym deszczem. - patrzył na mnie i mówił ciepłym tonem.
Pokiwałam głową i przytuliłam się do niego. Zimne krople obijały się o nasze rozgrzane ciała, przyjemnie je chłodząc.
aaaa <3
OdpowiedzUsuńjakie to było słodkie ! ;3
więcej takich rozdziałów, prawie się popłakałaam . ;D
i wszystkiego najlepszego ! ^^
szczęściara, chodzić ze Stevenem !
zazdroszczę . ;P
zajebiste czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńprzepraszam za spam, ale każdy czasem musi...
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na bad-verse.blogspot.com ;)
Zaraz zabieram sie do czytania, tymczasem...Nowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuńJeśli lubisz opowiadania o Guns N' Roses może moje Cię zainteresuje. Serdecznie zapraszam na: http://used-uphas-beens.blogspot.com! (:
OdpowiedzUsuńCzytam czytam czytam :3 podoba mi sie :>
OdpowiedzUsuńwpadnij: http://gunsnroses-story.blogspot.com
Napisz co sądzisz :)
Super :) Czekam na kolejne!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie napisz co sądzisz o moim blogu.
http://duff-give-me-a-whisper.blogspot.com/
kurwakurwakurwa! W końcu gdzieś gdzieś Steven jako główny bohater! <3 A nie ciągle: Slash, Axl, Duff, Slash, Axl, Duff ... xD a co do rozdziału to na serio fajnie ^^
OdpowiedzUsuńZajebiście <3 Fajnie, że wybrałaś Stevena jako chłopaka głównej bohaterki :D Kochany, zacieszający blondynek <3 Także zajebiście :p
OdpowiedzUsuńA i jak będziesz miała czas i ochotę, to zapraszam do mnie
my-gnr-jungle.blogspot.com
P.S. Przepraszam za reklamę :p