Eeeeej, haloo, jest tu kto? Nie wiem na jak długo, ale wróciłam. Cieszy się ktoś? Jeśli tak, to napisz w komentarzu, teraz jest dostępna opcja, że można je pisać anonimowo ;) Wciskajcie też wybraną reakcję na końcu rozdziału, ok?
Piszcie też, kogo mam informować, bo jak na razie, to chyba mam tylko Ninde, którą pozdrawiam ;P Kurczę, mam takie marzenie, żeby do końca roku było 2000 wyświetleń... Pomożecie? ^^
A tak by the way, chyba nie podoba Wam się nowy blog ...Szkoda, myślałam że to 'coś' będzie miało więcej czytelników...Eh, no cóż, nic nie poradzę. Piszcie też, kogo mam informować, bo jak na razie, to chyba mam tylko Ninde, którą pozdrawiam ;P Kurczę, mam takie marzenie, żeby do końca roku było 2000 wyświetleń... Pomożecie? ^^
Miłej lekturki :D
Alice. |
-Wiem. Ale nie chcę. - przytulił się do mnie.
-Jutro idziemy do pracy, trzeba jakoś odzyskać Hellhouse, no nie? - podniosłam się i strzepałam piasek z ud.
-No trzeba, nie możemy wiecznie mieszkac u Was. Znaczy mi to pasuje, nie wiem jak Wam. - uśmiechnął się.
-Ty mi nie przeszkadzasz. - przeczesałam jego włosy. -Idziemy? - pokiwał głową i ruszyliśmy w stronę naszego 'obozowiska'. Bardzo zdziwiło mnie to, że nie byli tak bardzo nawaleni jak myślałam.
-Czy wyglądam jak lesbijka? - po tym pytaniu Axla, zwątpiłam w to, o czym przed chwilą pomyślałam.
-Tak, wyglądasz. Szczególnie jak Ci się zrobił taki loczek przy skroni. - pokazał mu Duff.
-Jaki loczek? Jaki kurwa loczek?! - przejechał nerwowo kilka razy po wskazanym miejscu.-Pat czy ja mam loczki?
-Ee..Czy ja...- próbowała się skupić.
-Czyli mam? O Boże...-załamał się rudy. -Czy to jest śmiertelne?
-Rose debilu. -odezwał się w końcu Mulat. -To jest śmiertelne. A ja żyję tylko temu, że jestem Bogiem. Bogiem Gitary. - rzucił arogancko.
-Ekhem. - odchrząknęłam. -Przepraszam że przerywam ten dylemat kręconych włosów...- mocno zdezorientowana Pat pocieszała Axla. -Ale jutro idziemy do roboty, więc powinniśmy się zbierać.
-Ja nie mam pracy. -Duff otworzył kolejne piwo, a ja wyrwałam mu je z ręki. -Ej! Oddawaj!
-To sobie ją znajdziesz. A piwa nie oddam. -popatrzyłam na resztę towarzystwa. -Dobra, to kto jedzie?
-Taaak...Więc Axl odpada - Pat spojrzała na zasypiającego na jej kolanach wokalistę. -Slash wypił już ponad połowę tego, co przywieźliśmy...Izzy?
-Nie wziąłem prawka. - przyznał rytmiczny
-Sue? Duff? - Pat błagalnie spojrzała na niebieskowłosą.
-Zabraniam jej jeździć MOIM autem. - powiedział stanowczo McKagan. -Sue, nie obraź się, ale bałbym się o własne życie, jeśli jeździłabyś ze mną po parkingu o północy. - Dziewczyna odegrała mu się, i cała jego mordka obsypana była piaskiem. Mówiłam już, jak lubię tą dziewczynę?
-Pieprz się. Sam nie jeździsz lepiej. -Sue wstała i zaczęła zbierać ręczniki i koce. -A teraz nie pojedziesz, za dużo wypiłeś. Nie mam ochoty umierać w wypadku samochodowym.
-Sebastian? -zapytała Pat.
-Jeśli tylko Duff się zgodzi to ok. - wstał i podszedł do basisty -Mogę kluczyki?
-Bierz. - rzucił kluczykami do Bacha.
Zebraliśmy się w miarę szybko, butelki po piwie wyrzucone, ręczniki i koce zabrane.
-Czekajcie! - krzyknął Izzy, kiedy weszliśmy do auta. -Mamy mało zdjęć!
-To Ty wziąłeś aparat? - zapytała Sue.
-Zawsze lubiłem robić zdjęcia, co poradzę... - wysiadł z auta. -Trzeba mieć jakieś pamiątki, nie?
Przyznaliśmy mu rację, wszyscy lubimy wspominać dobre czasy. A oto i one :
Sue. |
Panie i Panowie, oto Pat! |
Nie wiem gdzie Izzy znalazł takie boskie coś na czym stoję, ale zdjęcie jest genialne! |
Znalezione obok plaży leżaki. Stevie, czy Ty się modlisz? O.o |
Sue ; ) |
-Koniec tych słit foci. Jedziemy. -burknął Slash.
Wsiedliśmy do samochodu, Sebastian uruchomił silnik i ruszyliśmy. Co to by była za podróż, gdyby ktoś nie zaczął grać na gitarze, ktoś śpiewać a ktoś inny wybijać rytm na przednim siedzeniu! Droga upłynęła nam całkiem spokojnie. No prawie.Przy drodze stał nie kto inny, jak patrol drogowy.
-Macie przy sobie dragi? - rzucił nerwowo Sebastian.
-Trochę, a chcesz? - odpowiedział nieświadomy niczego Duff.
-Radziłbym Ci coś z nimi zrobić, gliny będą nas przeszukiwać. - w Vanie rozległo się ciche 'kurwa mać'. No to po nas, jeśli te psy coś znajdą. Gorączkowo zastanawialiśmy się, gdzie mamy schować dragi. -Machają już, żeby zjechał na pobocze. Schowane?! - głos Sebastiana lekko się załamał. Ukryliśmy towar pod kapeluszem Saula, który spał. Chyba się uda. Chyba. Zahamowaliśmy.
-Dzień dobry. Komendant Shellman. Mogę wiedzieć, gdzie się Wam tak spieszy? -przedstawił się policjant w średnim wieku. -Poproszę prawo jazdy.
-Już... -Bach włożył ręce do kieszeni, i nerwowo zaczął je przeszukiwać, mając na sobie wzrok niemiłego policjanta.
-Ee..Sebastian...? - zobaczyłam, że jego prawko leży na ziemi, lekko zalane Nightrainem. -Nie szukaj juz, mam je. - wytarłam szybko dokumencik i podałam je Bachowi.
-Dzięki Alice. -przetarł jeszcze papier kilka razy i podał je komendantowi. -Proszę bardzo. - chłopak wysilił się na lekki uśmiech.
-Proszę wyjść z samochodu, wszyscy. -rzucił oschle mężczyzna i oddał Sebastianowi dokumenty.
Kazaliśmy Slashowi spać, a my wyszliśmy z Vana. Przeszukali nas powoli i dokładnie, ale niczego nie znaleźli.
-Andrew, zobacz czy kogoś nie ma w środku.- owy 'Andrew' podszedł do auta i chciał je otworzyć kiedy nagle powiedziałam :
-Panie policjancie... -udawałam, że strasznie się spieszymy. -Bo tam jest nasz przyjaciel...
-No to niech wyjdzie! -warknął na mnie.
-Ale..On nie może...Śpi. - Pat popatrzyła na mnie, jakby chciała powiedzieć 'Co ty znowu wymyśliłaś?!' -Za długo był na słońcu, rozumie pan.... I nasz przyjaciel ma teraz gorączkę, boli go głowa...
-Gówno mnie to obchodzi, macie go obudzić! - krzyknął na mnie.
-Ten chłopak jest odwodniony, jechaliśmy do szpitala! - dołączył się Steven, widocznie zrozumiał, co miałam na myśli. -Jeśli do 20 minut nie dostanie butelki wody to... - teatralnie załamał mu się głos.
-Czemu nie mówiliście od razu?! Jedźcie! - pogonił nas policjant. -Macie tu małą butelkę wody, może wystarczy...
-Dobrze, dziękujemy. Do widzenia! - rzucił Axl i zamknął za sobą drzwi.
-Uff! Mało brakowało! -powiedziała Sue. -Dobra jesteś Alice, ja bym tak chyba nie umiała!
-Dzięki.
Reszta drogi minęła spokojnie, bez żadnych kontroli i stresu. Pierwsze co zrobiłam po powrocie do domu, to prysznic. Kocham wszystkie pachnące żele, peelingi i olejki do kąpieli. Szczególnie, jeśli to rzeczy Pat.
Po długim prysznicu zrobiłam nam coś w stylu kolacji. Spaghetti powinno zasmakować, nie?
Miałam rację, rzucili się na jedzenie jak zwierzęta, dosłownie. Kiedy wszyscy jeszcze jedli, poszłam włączyć telewizję, może będzie jakiś ciekawy koncert... Pudło. Jakiś badziewny koncert Stonesów, durny serial 'obyczajowy' , telezakupy, Poison na MTV...
-Kurwa mać! Co te kutasy robią w MTV?! - krzyknął Axl i podszedł do telewizora -Ja pierdolę!
-Jakie kutasy? -zapytała Pat.
-Te chujki są w MTV, rozumiesz? - sprostował Duff. -Uwierz mi, takiego gówna jeszcze nigdy nie słyszałaś. -Chyba nie może być aż tak źle, skoro puszczają ich w telewizji? -zapytałam, i szczerze tego pożałowałam. Wkurwiony Rose pogłosił owy 'Poison'. Przed refren stwierdziłam - Faktycznie jest źle. Jest bardzo źle.
-Musimy jak najszybciej wydać płytę i zmieść to gówno z telewizji. - Stevie jak zwykle myślał pozytywnie.
-Spokojnie, jeszcze będziecie najbardziej znanym zespołem na świecie. - uśmiechnęłam się. -Wszyscy jutro mamy na 9 rano, więc przygotujcie budziki, albo obudzę Was patelnią. Dobranoc!
8 kurwa rano.
W jebany poniedziałek.
-Wstawaj pani kierownik. -obudził mnie Steven w durszlaku na głowie. -Śniadanie! - w ręku trzymał tacę z jajecznicą i sokiem pomarańczowym.
-Stevie...kochany jesteś. - uśmiechnęłam się ospale. -Po co Ci ten durszlak? - zaczęłam się śmiać.
-Bo wiem ze Cię śmieszy. - usiadł na łóżku i wpatrywał się we mnie.
-Zjedz ze mną, bo widzę jak się patrzysz. -podałam mu widelec.
-No myślałem, że już nigdy tego nie powiesz! - Popcorn zaczął jeść, a ja zaczęłam się ubierać. Dobrze powiedziane : zaczęłam. Postawiłam na pełny profesjonalizm, nawet jesli mam pracować jako kelnerka w barze. Ubrałam się i poszłam do łazienki, Izzy krzątał się po kuchni, pewnie w poszukiwaniu jedzenia. -Izz?
-Tak? - zaspany czarnowłosy chłopak wysilił się na uśmiech.
-Sprawdzałam tylko, czy żyjesz. Wyglądałeś jak zombie. -otworzyłam drzwi do łazienki i rzuciłam ubrania na ziemię. Szybki prysznic, makijaż , ubranie i byłam gotowa. Wróciłam do siebie, w idealnym momencie, kiedy Adlerek zmieniał majtki. -Ja to mam szczęście! - śmiejąc się, zasłoniłam oczy dłonią. -rusz się!
-No już, już. -blondyn zapiął rozporek od dżinsów i wyszedł z pokoju. -Idę obudzić resztę!
Korzystając z okazji, położyłam się na łóżku i odpaliłam papierosa. Przed przebywaniem w towarzystwie rockmanów skonsultuj się z lekarzem bądź psychiatrą, gdyż każdy ruch niewłaściwie postawiony zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu.
Wychodząc całą 7 do pracy (o dziwo szanowny pan McKagan ruszył swój zad w poszukiwaniu roboty) gadaliśmy i śmialiśmy się cały czas. Axl skręcił do wypożyczalni kaset, Izzy w stronę kina, Slash w kierunku zoologicznego, a Pat i ja skierowałyśmy się do baru.
Każdy chyba potrafi sobie wyobrazić, jak się pracuje w Los Angeles, więc Use Your Illusion , bo mi się tego pisać nie chce.
Pracowaliśmy od poniedziałku do piątku, dzień w dzień po prawie 12 godzin. W piątek Pat skończyła wcześniej, i wyszli gdzieś z Axlem, Duff miał nocną zmianę w muzycznym (choć nigdy nie słyszałam o takich sklepach czynnych 24 na dobę, ale ok...), Izzy pojechał po specjalne struny do gitary na drugi koniec miasta a Stevena wzięli na jakiś kinderball, miał się biedaczek przebrać za klauna przynoszącego pizzę.
Siedząc w tym ciemnym barze, czyszcząc szklanki i kufle, zobaczyłam zarys znajomej postaci ; masa ciemnych loków i kapelusz.
-Cześć Aly. Co tam? - zapytał i wyciągnął plik dolarów. -Dostałem dziś tygodniówkę. Niezła sumka.
-Kończę za jakieś...-popatrzyłam na zegar. -Teraz. Też powinnam dostać tygodniówki, poczekaj chwilę.-na zapleczu stał mój szef, jak zwykle z papierosem z ręku i młoda dziewczyną u boku. -Dzień dobry szefie. -wysiliłam się na uśmiech. -Mogę dostać wypłatę?
-Tak, już...-mężczyzna przeszukał kieszenie -Ile to miało być?
-Pracowałam 5 dni pod rząd przez 12 godzin. Praktycznie bez przerwy. Czyli 540 dolarów. -rzuciłam prosto z mostu.
-Aż tyle? Chyba inaczej się uma...
-Umawialiśmy się 9 dolarów za godzinę. - wyciągnęłam rękę -Mogę te pieniądze?
-Proszę bardzo. - rzucił oschle i zaczął się dobierać do tej dziewczyny.
Wyszłam z zaplecza, a przy barze wciąż czekał Mulat.
-Ok, pieniądze są. Idziemy? -wzięłam torebkę i wyszłam zza lady.
-Idziemy. - w końcu mogłam pooddychać świeższym powietrzem. Było koło 21, więc zrobiło się dość ciemno. Szczerze, to polubiłam Slasha ; rozmowa z nim nie jest jedynie zabawna, ale i całkiem inteligentna.
-Znam skrót, chodź tędy...-złapał mnie za nadgarstek i przeszliśmy wąską, ciemną uliczką rodem z horroru.
-Stój. -rozglądnęłam się dookoła. -Słyszysz? -schyliłam się.
-O kurwa...- przeraził się Slash.
czuję się urażona, bo też mnie zawiadamasz o rozdziałach, a nie dostałam pozdrowień . ;c
OdpowiedzUsuńhihihi . żarcik .
więc jest świetne, boskie, megaultraczadowe i czekam na następny odcinek z serii przygód Alice <3
"Przed przebywaniem w towarzystwie rockmanów skonsultuj się z
lekarzem bądź psychiatrą, gdyż każdy ruch niewłaściwie postawiony zagraża Twojemu życiu lub zdrowiu." najlepsze zdanie ever . ^^
pisz następny i nie każ czekaać ;cc
Jeden z najlepszych prezentów jaki mogłam dostać na mikołajki xd
OdpowiedzUsuńpisz tego więceeeej ^.^
zajebiste a i u mnie jest nowy zapraszam www.fuckjungle.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całość wczoraj, siedziałam chyba do 3 w nocy, ale przeczytałam wszystko z zapartym tchem. Nie pisałam komentarzy pod każdym rozdziałem bo jak tylko skończyłam jeden to od razu czytałam następny :) Bardzo podoba mi się ten blog*.* Zajebisty ! Czekam na kolejne rozdziały:D
OdpowiedzUsuńNowy rozdział: nightrain-to-sunset-strip.blogspot.com
OdpowiedzUsuń